Występ grupy Hunter to jedyne mocniejsze uderzenie, na które załapałem się tego wieczora. Grali jeszcze co prawda Bifrost, Anima, Taxi – ale ani to mocniejsze, ani nie dane mi było tego oglądać. Deszcz skutecznie ostudził mój optymizm i postanowiłem zobaczyć tylko gwiazdy, czyli Hunter, Ira i Guano Apes. Ci pierwsi zagrali dobrze – wielu fanów nie zważało na pogodę – stłoczyli się pod sceną skandując teksty.